Lubię wesołe, kabaretowe inscenizacje. To przykład takiego właśnie przedstawienia. Napisałam ten scenariusz w oparciu o wiersze Sergiusza Michałkowa, ku uciesze uczniów. Mam nadzieję, że innym też się on spodoba.
Scenariusz inscenizacji z okazji Dnia Służby Zdrowia
Scena podzielona dwoma parawanami na 3 miejsca akcji. Na środku poczekalnia z kilkoma krzesełkami. Po prawej stronie gabinet dentystyczny z krzesełkiem-fotelem przykrytym białym prześcieradłem, ustawionym tyłem do widzów. Po lewej gabinet lekarski z biurkiem i dwoma krzesełkami. W poczekalni na krzesłach siedzą 4 chłopcy. W gabinecie lekarskim jest pielęgniarka, a w gabinecie stomatologicznym lekarka i pomoc dentystyczna. Do gabinetu lekarskiego wchodzi lekarz.
Lekarz: Siostro, co to dzisiaj mamy w planie? Pielęgniarka: A szczepienia, miły panie! Lekarz: A tak! (wychodzi z gabinetu i zwraca się do chłopców w poczekalni) Na szczepienia druga klasa! (po czym wchodzi powrotem do gabinetu) Chłopiec IV: To my, lekarz nas zaprasza! Chłopiec I: Ja szczepienia się nie lękam, sam się mogę ukłuć w rękę. Po co myśleć o zastrzyku, jedna chwilka i po krzyku!Chłopiec II:Tchórz ze strachu miewa drgawki przed zastrzykiem u lekarza. A mnie cieszy błysk strzykawki. Mnie tam igła nie przeraża! Chłopiec III:Wchodzę pierwszy, pełen werwy. O, bynajmniej się nie chwalę, takie mam stalowe nerwy, albo nerwów nie mam wcale… Chłopiec IV:Jeśli chce ktoś, nawet bilet na piłkarski mecz ligowy, mogę oddać mu w tej chwili, by wziąć zastrzyk dodatkowy! Lekarz: (ponownie wychodzi z gabinetu) Proszę, proszę jest już druga klasa! Czemu stoisz? Wejdź, zapraszam. Chłopiec III:Czemu stoję? Proszę pana… Tak mi strasznie … drżą kolana… Lekarz: Chodź już proszę. Wnet po wszystkim będzie. Od jednego ukłucia z pewnością cię nie ubędzie? Chłopiec wchodzi z lekarzem do gabinetu. Pielęgniarka podchodzi do niego ze strzykawką. Chłopiec III: A czy to będzie bolało? Pielęgniarka:Jeśli nawet, to naprawdę bardzo mało! Chłopiec III:Aaaa… boli! Boliii …mamuniu! Wrzeszczy na całe gardło, choć pielęgniarka jeszcze go nie ukłuła. Akcja przenosi się do poczekalni. Chłopiec II: Ja tu czekać ani myślę! Jutro mamę tutaj przyślę. Ja wam radzę: róbmy rząd! Chłopiec IV: W nogi! Chłopiec I:Wiejmy stąd! Chłopcy już odchodzą, ale nadchodzi nauczycielka. Nauczycielka: Co u licha?! A wy gdzie? Dziwnie coś spieszycie się. Nawiewacie, że aż miło. Może tylko mi się śniło, że dziś macie mieć szczepionkę? Wracać zaraz i pod drzwiami stawać rządkiem! Chłopiec I: Nie, prze pani… nam się chce do ubikacji… Nauczycielka:Hola, hola! Nie chcę słuchać waszych racji! Myślałby kto, że się wszystkim naraz chciało? Tu coś nie gra, coś mi tchórzem zaleciało! Lekarz wyprowadza chłopca III z gabinetu Lekarz: Następny proszę! Chłopiec IV: Żegnajcie przyjaciele. Ja tego nie zniosę! Chłopiec wchodzi do gabinetu, nadstawia ramię, zamyka oczy, zaciska zęby, ale dzielnie znosi zastrzyk. Tymczasem akcja toczy się dalej w poczekalni. Nauczycielka: Fe! To nieładnie tak się bać. Można zamknąć oczy, ale rękę trzeba dać! Życie należy brać odważnie! No, a teraz już poważnie: Przecież to króciutka chwilka… A ukłucie? Tak, jak szpilka, Którą często bez obawy, Pchasz w kolegę dla zabawy. Zwraca się do chłopca, który właśnie wychodzi z gabinetu. Tam zaś wchodzi chłopiec I. No i jak tam? Żyjesz? Czy aż tak strasznie bolało? Kto, jak kto, ale ty na pewno rękę dałeś śmiało! Chłopiec IV: No pewnie!. A poza tym cały czas się śmiałem. A zastrzyk? Pestka! Niemal sam go sobie dałem! Nauczycielka: No popatrzcie, jaki z niego zuch! Jeden tylko, a odwagi ma za dwóch! Chłopiec I wychodzi z gabinetu i ukradkiem ociera łzy. Do gabinetu wchodzi chłopiec II Nauczycielka: A nie mówiłam, że to tylko krótka chwilka? Cóż ja widzę?! Poleciało łezek kilka? Oj nieładnie, brzydko, fe… Tylko mazgaj maże się! Mały dzidziuś, brzdąc, bidula… Chłopiec I: Niech mnie pani nie przytula! Nauczycielka: A! Nie dzidziuś? Stary dziad, co ma ze czterdzieści lat! Chłopiec I:Akurat! Nauczycielka: No to możeś inwalida, który nogi stracił dwie? Chłopiec I: Także nie! Nauczycielka: No to, czego mażesz się? Chłopiec I: No, bo mi się mazać chce! Z gabinetu wychodzi chłopiec II i lekarz. Nauczycielka zgarnia chłopców do klasy Lekarz: Jeśli to już cała klasa, To ja panią tu zapraszam. Nauczycielka patrzy bezradnie z przerażoną miną, potem uśmiecha się i grozi lekarzowi palcem. Chłopcy tymczasem opuszczają scenę Nauczycielka: Ot, żartowniś! Figlarz nawet! Dałam nabrać się już prawie. Lekarz: Lecz ja wcale nie żartuję… Nauczycielka: Pan żartuje, ja to czuję! (wchodzi do gabinetu) Lekarz: Pani wie, że w każdej klasie już połowy dzieci nie ma? Szczepić muszę, kogo da się. Wszak to grypy epidemia! Nauczycielka:Wiem to dobrze, mój kolego, tylko nadal nie rozumiem, co ja mam mieć z tym wspólnego? Ja nie jestem przecież uczniem! Lekarz: Ależ grypa nie wybiera! Łapie też nauczyciela! Więc sumując me wywody, by uniknąć zdrowia szkody, na szczepienie muszą wszyscy stawić się! To oczywiste. Pielęgniarka podchodzi do nauczycielki ze strzykawką. Na jej widok nauczycielka mdleje. Trwa zamieszanie, pospieszne cucenie. Gdy nauczycielka odzyskuje przytomność, zaczyna zawodzić Nauczycielka: Ja nie chcę szczepionki… Proszę mnie nie szczepić… Pielęgniarka: No i masz babo placek! Najpierw mdleje, teraz płacze!... Po otrzymaniu zastrzyku nauczycielka pospiesznie opuszcza gabinet. Już na korytarzu poprawia włosy, garderobę. Może z kieszeni wyciągnąć puder i poprawić makijaż. Z gabinetu obok wychodzi stomatolog Stomatolog: Witam panią! Jak tam zdrowie? Pani może czeka do mnie? Nauczycielka: O nie, nie… kochana pani! Za nic w świecie, za nic, za nic! Nauczycielka szybko opuszcza poczekalnię, do której najpierw wchodzi chłopiec V z obwiązaną buzią i trzyma się za zęba, pojękując od czasu do czasu, a po chwili przychodzi jeszcze jeden – symulant Symulant: Czekasz może do lekarza? Chłopiec V: Mmmm … (głową wskazuje na dentystyczny gabinet) Symulant: Brrr… stomatolog mnie przeraża (wyciąga spod pachy termometr i sprawdza) Znów trzydzieści sześć i pięć! Zamarzła ta rtęć?! Co to znaczy! Gdzie gorączka? Taka trapi mnie bolączka, że klasówkę jutro mam. No, a dzisiaj w nogę gram z chłopakami z III a. Kiedy się, więc uczyć mam? Dziś jest dla mnie wielki dzień! A do tego, mój kolego, Powiem ci, że jestem leń. (ponownie sprawdza termometr, już go nie chowa) ) Czemu ze mną nie jest gorzej? Jestem zdrowy, dobry Boże! Uciskam brzuch – nie boli, Kichać nie mogę wcale. Nie kaszlę też i wbrew własnej woli Wyglądam doskonale! Co teraz robić? Ach, już wiem! (pociera i chucha na termometr) Najdroższa, miła, śliczna rtęć skoczże choć o kresek pięć! No, choć o stopień jeden, chociaż na trzydzieści siedem! Cudownie! Kresek coraz więcej! O! Już mi się w głowie kręci tak. Choruję chyba… To mi w smak! W tej samej chwili wychodzi z gabinetu lekarz Lekarz: Chłopczyku, chory jesteś? Symulant: Tak! Lekarz: To wejdź, kochanie na badanie! Chłopiec wchodzi do gabinetu, gdzie lekarz po cichu bada pacjenta słuchawkami. Tymczasem akcja przenosi do poczekalni. Z gabinetu wychodzi stomatolog Stomatolog: Do mnie ty? Chłopiec: Myhy… (wchodzi do gabinetu i siada na fotelu) Stomatolog: Otwórz usta! Tylko proszę, nie wierć się! Siostro, proszę wiertło numer pięć! Zaraz wyleczymy ten zepsuty ząb, bo ten ból, wziął się pewnie stąd! Stomatolog włącza wiertarkę (szczoteczkę do zębów na baterię bez końcówki), kilka chwil wierci, wyłącza wiertarkę a potem zwraca się do pielęgniarki Stomatolog: Podkład proszę, siostro miła! Asystentka na szkiełku rozrabia patyczkiem do lodów papkę z wody i pokruszonej kredy. Podaje paletkę dentystce Stomatolog: To za mało! Tu zbyt duża dziura była! Tym razem pomoc rozrabia plombę w wiaderku. Podaje wiaderko dentystce, a ta kilkakrotnie nabiera plombę i udaje, że wkłada pacjentowi do buzi Stomatolog: Dobra nasza, już skończone, plomby pięknie założone. Teraz siedź z otwartą buzią pół godzinki, może dłużej! W tym czasie akcja przenosi się do gabinetu lekarskiego. Podczas sceny tam się odgrywającej chłopiec dyskretnie wyciąga z buzi ligninę Lekarz: Tak! Badanie się skończyło! Serce bije ci, aż miło. Zdrowe płuca, wzrok i słuch. Popatrz, jaki z ciebie zuch! Nie martw się, nie jesteś wcale chory. Wierz mi, bo do pochwał jam nie skory, ale wyznam ci, że dałby Bóg, aby każdy, jak ty teraz, zdrów być mógł! Symulant wychodzi z gabinetu i z ciężkim westchnieniem siada na krzesło w poczekalni Symulant: Tak zdrowego on nie widział do tej pory… A ja przecież, tak naprawdę, na lenistwo jestem chory! Czemu nikt z lekarzy na lenistwo nie zna leku? Wziąłbyś lek właściwy zażył i byś pracuś był, człowieku! No bo tak: są tabletki aspiryny, no i wszelkie witaminy. Również jest mikstura, która oparzenia leczy w mig. I jest maść, gdy swędzi skóra, i są krople na „a-psik” No i są przeróżne ziółka jeśli kogoś boli brzuch. I zastrzyki są w ampułkach, gdy ktoś zatruł się i spuchł. Czas najwyższy, by uczeni dla człowieka co się leni, wynaleźli proszki jakie, żeby przestał być próżniakiem! Chłopiec V wychodzi z gabinetu dentystycznego Symulant: Toś ty tu tak długo był? Nie słyszałem, żebyś wył. Nie bolało cię, kolego? Chłopiec V: Ależ skąd. Niby dlaczego? (odchodzi) Symulant (do siebie): Ja tu sobie gadu, gadu… a tymczasem czas ucieka. Chyba teraz tu poczekam (głową wskazuje gabinet stomatologa). Bo jak kogoś boli ząb, o nauce nie ma mowy. Nie da rady, bo i skąd! Ale który?(ogląda zęby w lusterku) Niechaj będzie ten trzonowy! Byle tylko nie ten z lewej! Borowania nie wysiedzę. Wyrwie szybko, będzie z głowy. A o lekcjach nie ma mowy! Pójdzie gładko, ja się nawet nie spodzieję… (wchodzi) Stomatolog: Co tam chłopcze? Coś się dzieje? Symulant: Ząb mnie boli, i to jak… już ci cierpliwości brak! Nie wytrzymam tego dłużej! To ten z prawej, tu na górze.
Opracowanie: Danuta Bartosik W inscenizacji wykorzystano teksty wierszy S.Michałkowa z książki „Małym nieposłusznym” |